Nie potrafię go porzucić, chociażby na rok...
Miałam w tym roku odpuścić, dać sobie spokój. Tyle lat powracam, a to przecież takie męczące!
Jasne, jest fajnie, bawimy się, ale przecież to tak zaraz po pracy tyle godzin podróży, sen to coś co trwa maksymalnie z 3 godziny, bo szkoda na niego czasu lub zwyczajnie jest za głośno na spanie. Po tych intensywnych dniach znowu do pracy. Nie ma chwili na odpoczynek. Przecież są lepsze
opcje, spokojniejsze, można czas spędzić inaczej. Tak miało być,
spokojny tydzień w górach, wyciszenie, z dala od tłumów, kolejek, kurzu,
krzyków, alkoholu i upału. Ale cholera, no nie da się tak. Ustalasz jedno, później wracasz do wspomnień: zdjęć, filmików, relacji. Statusy na facebooku ciągle o nim przypominają. O Woodstocku nie da się tak łatwo zapomnieć, ciężko jest go olać chociażby na rok. Nawet jeśli zespoły średnio Ci odpowiadają, nie ma niczego, czego byś wcześniej nie widział na żywo (nawet kilka razy), ani zagranicznej gwiazdy, że szczena opada. Wspomnienia zalewają na każdym kroku - im bliżej festiwalu tym więcej postów o nim, szczególnie z oficjalnego konta. Dodatkowo każda kolejka i upał przypominają jak to cudownie było rok temu. Męcząco, ale świetnie. Jak co roku. Dlaczego tak ciężko jest zerwać z Woodstockiem chociażby na rok? Dlaczego jeździ się tam 3, 4, 5 czy 15 lat bez żadnej przerwy? Kilka powodów podaję poniżej. Zerknijcie też na sam koniec jeśli jedziecie po raz pierwszy - dowiecie się o czym warto pamiętać, żeby komfortowo przeżyć Woodstock.
Ja na Woodstocku 2013 |
1. Klimat
Jeśli zapytasz któregokolwiek Woodstockowicza o plusy festiwalu odpowie kiwając głową: Klimat! W powietrzu, po za kurzem i piwem, czuć przyjaźń i radość. Snując się alejkami, stojąc pod sceną czy w kolejce wszędzie widzimy uśmiechniętych ludzi. Pomimo zmęczenia i upału nikt się nie wykłóca ("PAN TU NIE STAŁ!"), nie stroi groźnych min i nie nadyma się. Przez lata jeżdżenia na Woodstock ani razu nie spotkałam się tam z agresją kogokolwiek w stosunku do kogokolwiek. Nie słyszałam też o takich przypadkach. Gdzie indziej może i o konflikty było łatwo, przecież nie trudno się o kogoś obić, zdeptać, wpaść na coś czy wylać. Napinka? No co Ty zapomnijcie. Zamiast tego zawsze pada "spoko stary, napijmy się razem piwa!". Jest tam coś w powietrzu takiego, że każdy każdego traktuje jak kumpla. Normalnie raczej nie gadasz ze wszystkimi dookoła o wszystkim, czy też nie przysiadasz się do jakiś ludzi i nie dyskutujesz czy grasz razem. Na Woodstocku to norma. Nie musisz kogoś znać, żeby porozmawiać z nim jak ze starym kumplem. W końcu łączy nas wszystkich jedno: kochamy muzykę i chcemy się dobrze bawić, więc czemu nie robić tego razem w świetnej atmosferze? Klimat to też to, że bycie miłym dla innych wchodzi Ci w naturę, wraz z przekraczaniem granicy festiwalu i o ile nikt w całej zabawowości nie jest zbyt nachalny, jest super.Po za tym jeśli jedziesz pociągiem - zobaczysz co to klimat zabawy. Na jednej nodze. Właściwie to na jakiś 10 cm i z trudnym dostępem do toalety. Ale za to z masą śpiewających i rozbawionych ludzi.
2. Ludzie
Nie wiesz co to pozytywne szaleństwo? Nie znasz zakręconych wariatów? Pojedź chociaż raz na Woodstock, a znajdziesz ich kilka tysięcy w jednym miejscu. I bez problemu poznasz nowych znajomych. Chodząc po terenie festiwalu co rusz znajdziesz ciekawe osobowości. Wiele z nich daje się ponieść pozytywnemu wariactwu i przebiera się (chociażby na Marsz Superbohaterów) lub organizuje jakieś ciekawe rzeczy. Jeśli uda Ci się przejść w południe i nie zobaczyć nikogo, kto robiłby coś kreatywnego (grał na gitarze, tańczył, śpiewał, tworzył rzeźbę z puszek i butelek) lub wyglądał ciekawie to chyba znak, że czas już przestać pić albo siąść w cieniu, bo ewidentnie masz coś nie tak ze zmysłem wzroku. Nie ma takiej opcji, żeby wszyscy po prostu spokojnie chodzili, siedzieli czy bujali się w rytm muzyki. Jeśli Twoi znajomi nie są tak zakręceni, to spokojnie możesz dołączyć do innej grupki.Warto też wspomnieć o tym, że na Woodstocku każdy znajdzie grupę dla siebie, a jednocześnie będzie przynależał do jednej wielkiej rodziny. Wierząca mama martwi się, że jej córeczka wpadnie w złe towarzystwo? Ależ pani mamo, córka może się rozbić w "Przystanku Jezus" i bawić się wśród księży! Tak, duchowieństwa wszelkiej maści nie brakuje. Lubią oni dyskutować i dzielić się radością i miłością do Boga. Im człowiek bardziej wstawiony, tym oni są weselsi, bo żywiej dyskutują. Nie odpowiada wam Jezus? Zawsze możecie przejść w marszu z podobizną Latającego Potwora Spaghetti albo klaskać w rytm piosenek Hare Kryszny. Dla każdego coś miłego. Po za tym istnieje też "Tęczowa Wioska", w której spotkasz ludzi LGBT. Rozejrzyj się też za flagami, wiele miast ma swoje stałe miejsce rozbijania się, być może spotkasz tam swoich ziomali. Ludzie z mojego rodzinne miasta zawsze stawiają najwyższy maszt z kolorowymi flagami, a pod nim co roku widzę znajome twarze.
3. Muzyka
4. Zabawa
Dodatkowo na ASP odbywają się nie tylko wywiady. W tym roku będzie tam można zobaczyć spektakl Teatru 6. piętro "Bóg Mordu" gdzie występują Michał Żebrowski, Anna Dereszowska, Cezary Pazura i Jolanta Fraszyńska. Rok temu natomiast przed wywiadami można było tańczyć Zumbę pod okiem instruktorów. Jeśli natomiast lubicie kabarety, to odwiedzajcie ASP nocą.
Czekam na powrót największego hitu nocnych zabaw, który zniknął jakieś dwa lata temu: namiotu HARIBOL! Przez całą noc grano tam różne aranżacje piosenek, których jedynym tekstem było "Haribol!". Uwierzcie mi, tańczenie tam było cudowną rozrywką. Zabawą jest też uczestnictwo w warsztatach, o których wspominam niżej.
5. Wywiady i warsztaty
Trzeba przyznać, że przez trzy dni festiwalu rozrywek nam nie może zabraknąć. Po za tańczeniem/bujaniem/skakaniem pod sceną istnieje wiele opcji dobrego spędzenia czasu. Woodstock to również liczne warsztaty i spotkania z osobami ciekawym lub autorytetami. Bodajże dwa lata temu na ASP był prezydent Bronisław Komorowski, wcześniej można było także wysłuchać m.in. Lecha Wałęsy, Jerzego Bralczyka, Tomasza Raczka, Jana Nowickiego i Andrzeja Grabowskiego, Moniki Olejnik, Tomasza Lisa czy rok temu Kuby Wojewódzkiego.W tym roku obowiązkowo zjawię się w namiocie ASP na Agnieszce Holland, Magdalenie Środzie i pewnie Marii Czubaszek. Ciekawe może być też spotkanie z Bogusławem Lindą i ks. Wojciechem Lemańskim. Po za tym zadać pytania będzie można jeszcze laureatowi Pokojowej Nagrody Nobla Muhammadowi Yunisowi, panu z Comy i Budce Suflera.
Fajną opcją są także warsztaty organizowane w ASP, m.in. lekcje grania na gitarze, warsztaty improwizacji kabaretowej, nauka robienia dreadów czy warsztaty ceramiczne. Jest tego sporo, warto iść rano i obejrzeć co się dzieje w namiotach dookoła ASP - może znajdziecie coś dla siebie.
Kącik porad: Co zabrać, jak uniknąć kilometrowych kolejek?
Niektórzy mówią, że na Woodstock nie jedzie się po to, żeby się myć. Bullshit, czasem dupę przemyć trzeba. Idźcie pod płatne prysznice około godziny 9, a spokojnie postoicie w kolejce 2 czy 3 godziny zanim się wykąpiecie. Dlatego jeśli chcesz się porządnie wyszorować (a wypadałoby) to najlepiej wstań około godziny 6, maksymalnie 7 rano i idź po prysznic. Spokojnie wejdziesz, wybierzesz odpowiednią kabinę i będziesz się myć ile zechcesz. Jeśli jednak szkoda komuś kasy (niestety już prysznice kosztują 7 zł, nie jak kiedyś 5), to o tej godzinie i tak znacznie łatwiej będzie się umyć pod kranami. Później zawsze można przespać się przed namiotem, będąc smaganym porannym wietrzykiem lub iść na 8 do Lidla - też wtedy łatwiej nie zginąć w tłumie lub nie paść w gigantycznej kolejce. Dobrze jest tam zrobić jakieś zakupy (nie szalej jednak, bo przy wysokich temperaturach wszystko skiśnie i tyle będzie z jedzenia). Warto kupić sobie wodę i przekąski, bo z roku na rok jedzenie w strefie gastro jest gorsze (ah, gdzie te czasu gotowanych kukurydz za 4 zł!) - możecie się zdziwić jak dostaniecie za 10 zł starą bułkę z jakąś zwiotczałą i wysuszoną parówą polaną odrobiną keczupu i jednym plasterkiem ogórka kiszonego - to już nie są te hot-dogi co parę lat temu.Mina po zobaczeniu hot-doga |
Koniecznie weźcie namiot i śpiwór. Dobrze też mieć karimatę pod nerkami - chociaż ja w sumie kilak lat nie miałam i żyję. Dla wygody warto też zabrać kocyk, na którym można się położyć gdzieś w cieniu i odpocząć.
Nie zapomnijcie zabrać papieru toaletowego! Po za strefą prysznicową (wejście po zapłaceniu), może być o niego bardzo ciężko przy takich tłumach! Weźcie też ze sobą nawilżanie chusteczki (takie dla dzieci, dużą pakę), przydają się chociażby do tego, żeby sobie przetrzeć łapki czy buzię, na której bardzo będzie osiadał kurz. Można też mieć przy sobie małą paczkę takich chusteczek i krem antybakteryjny, którego nie trzeba spłukiwać. Pewnie większość z osób uzna mnie za szaloną, ale moim zdaniem warto przestrzegać podstawowych zasad higieny nawet na Woodstocku. Chyba o mydełku, szczoteczce i szamponie wspominać nie muszę ;)
Zaopatrzycie się także w odpowiednie ubrania. Najlepiej dwa podstawowe zestawy: zimno i ciepło. Ja zawsze jadę w zestawie "zimno" żeby zaoszczędzić miejsce w plecaku: długie jeansy, koszulka, jakaś bluza czy koszula przewiązana na biodrach i trampki/glany. Dodatkowo w plecaku koszuleczki na każdy dzień (taki ze mnie czyścioszek), wiadomo: bielizna i coś na cieplejsze dni: krótkie spodenki. Jeśli macie jakąś byle jaką kurtkę przeciwdeszczową, to też możecie zabrać - w końcu nigdy nie wiadomo. Na wypadek deszczu, jeśli wasz namiot nie jest zbyt szczelny weźcie też folię malarską. Obowiązkowo trzeba zabrać kostium kąpielowy, żeby można było wskoczyć pod krany czy grzybka, gdy upał będzie nieznośny.
Możecie też zabrać małą apteczkę, zawierającą plastry czy tabletki przeciwbólowe - przydadzą się rano. Jeśli planujecie żywić się konserwami itd. nie zapomnijcie o scyzoryku, jakimś kubeczku czy łyżeczce. Jednak z ok. dziesięcioletniego doświadczenia z festiwalami wiem, że połowa tego jedzenia i tak się zmarnuje, głównie przez warunki jego przechowywania, więc nie szalejcie z jego ilością. Ewentualnie weźcie zupki chińskie - na miejscu za kilka groszy w strefie można kupić wrzątek. Pakując prowiant nie zapomnijcie też o workach na śmieci - po kilku godzinach resztki porozrzucane dookoła namiotu zaczną śmierdzieć, a służby sprzątające po festiwalu będą mieć więcej roboty. Pamiętajcie, jesteśmy tam gośćmi, którzy bawią się za darmo - więc szanujmy organizację i cudzą pracę.
Zabierzcie coś małego na wasze cenne rzeczy, typu telefon, dokumenty i kasa. Plecak jest spoko, ale przyklei się do pleców i nie będzie wygodny, dlatego polecam nerkę - jest dużo praktyczniejsza. I pamiętajcie o jednym: NIGDY NIE ZABIERAJCIE ZWIERZĄT NA FESTIWALE. Ja wiem, że wasz mały kotek może być przygłuchawy, piesek spokojny, a świnka morska lubić przygody. Jednak takie tłumy, upał i głośna muzyka to absolutnie nie jest miejsce dla zwierzęcia, bo KAŻDE zwierze zestresuje się w takich warunkach i będzie się męczyć!
0 komentarze