Harmony Clean Flat Responsive WordPress Blog Theme

"A mogliście zabić. Dziękujemy"

2/12/2015 Gajowa 6 Comments Category : ,

W zeszły piątek spora część kraju zaaferowana była materiałem "Uwagi", gdzie przedstawiono interwencję w "hodowli" Rosołowe Gwiazdki. Otóż te gwiazdki, wcale nie miały gwiazdorskiego życia. Przynosiły tylko hajs, czyli to, co napędza każdy biznes. Psy trzymane były w ciasnych klatkach na podwyższeniu, wyłożonych na dole siatką, aby mogły spokojnie robić pod siebie i nikt nie musiał się przejmować sprzątaniem po nich. Karmione były padliną. Starym, zmielonym mięsem nieznanego pochodzenia. Wyobraźcie sobie malutką, ważącą 3 kg, chihuahuę w takiej klatce. Zresztą zobaczcie to sami: Reportaż.

Co bardziej szokujące, jedną z osób, która stała za tym wszystkim jest lekarz weterynarii, Magdalena Rostkowska, która pracowała w klinice w Łodzi. Na szczęście "panią doktor" już zwolniono. Piszę o tym, ponieważ ciężko mi zrozumieć, jak osoba dla której z zasady dobrostan zwierząt powinien być najważniejszy - krzywdzi je. Jednak to pozwala mi nieco bardziej zrozumieć ludzi, o których będzie ten wpis. Mianowicie chodzi mi o osoby, które chcą "rasowego" pieska za 300 zł, albo najlepiej za darmo, właśnie z takiej interwencji. W przygarnianiu psów nie ma nic złego, skądże znowu. Jednak szalenie ważne jest przygotowanie do przyjęcia takiego nowego członka rodziny. I mówię tu o przygotowaniu zarówno merytorycznym, jak i finansowym. Skoro weterynarz "nie wie" jak należy traktować zwierzęta, to jak zwykły szary człowiek, który chce modnego psiaka ma to wiedzieć? Dlaczego ma się zainteresować, czytać, edukować się, skoro może skorzystać z szybkiej okazji do posiadania. I bycia posiadaczem, a nie właścicielem. Tak jak lekarz może zbijać hajs, a nie leczyć.

Pies kosztuje - także po kupnie/przygarnięciu!

Mało osób zdaje sobie sprawę z tego, że koszt kupna psa to wierzchołek góry lodowej. W przypadku psów z takich interwencji, to co znajduje się pod taflą, to może być niezła góra pieniędzy. Psy, najczęściej z chowu wtórnego, mogą mieć całą masę problemów zdrowotnych w prezencie po maksymalnie wyeksploatowanych rodzicach. Patrząc na warunki ich życia, to będą też problemy ze skórą, pasożytami, zębami, oczami, łapami... Krótko: ze wszystkim. A to tylko część fizyczna. Taki pies, zlękniony i niesocjalizowany wymaga doświadczenia lub pracy z profesjonalistą: behawiorystą.

Nie, nie piszę tego, żeby kogokolwiek zniechęcić do przygarnięcia takiego psa. Mam nadzieję, że wszystkie skrzywdzone psy znajdą odpowiedni dom, gdzie nie zostaną w jakikolwiek sposób skrzywdzone powtórnie czy też oddane. Piszę to, ponieważ ZAWSZE po takich materiałach w telewizji, znajduje się jakieś tysiąc osób, które nagle chcą "pomagać tym słodziaczkom-misiaczkom". Oczywiście te osoby nie przeleją ani złotówki, nie przywiozą karmy, w ogóle nigdy wcześniej nie interesowały się bezdomnymi zwierzętami. Ale zobaczyły, że mogą ZA DARMO dostać modną rasę. Bo właśnie te modne rasy są krzywdzone. W powyższej "CHodowli" to własnie chihuahuy, shit-zu i buldożki francuskie. Jednak bardzie częstą są to też yorki, od kilku lat najbardziej skrzywdzona rasa psów w Polsce. Ale do rzeczy: osoby te, jeśli nie dostaną odpowiedzi lub najlepiej psa z dostawą do domu natychmiast, obrażają w internecie fundacje czy schroniska. Twierdzą, że osoby odpowiedzialne za psy utrudniają im adopcję, a przecież ich córeczka tak bardzo chce tego pieska. Co gorsza, niektórzy bardzo obruszają się, że muszą wypełniać ankietę adopcyjną i odpowiedzieć w niej na kilka pytań o sobie.

Pies to nie zabawka, ma charakter i potrzeby

Ludzie, tak ciężko zrozumieć, że nie każdy nadaje się na właściciela psa? Szczególnie konkretnego psa, który ma swoje cechy i charakter? To pies ma się dobrze u was czuć, a nie być ozdobą salonu, tak ciężko to w końcu zrozumieć? Osławione (niestety) "yorczki", to nie są misiaki pasujące do waszych pieprzonych poduszeczek, to są TERRIERY. Czyli charakterne psy, potrzebujące ruchu, a nie spacerków w torebce pańci. Albo co gorsza w rękach dziecka, które nie potrafi szanować rzeczy, a co dopiero żywej istoty i miota nią jak przedmiotem, bo od mamci się nauczyło, że zwierzę to nic więcej, jak dodatek. Jeśli dodatkowo twierdzicie, że zawsze chcieliście RASOWEGO psa (pomijając fakt, że pies z pseudohodowli nie jest rasowy, tylko w typie rasy), ale nie mieliście na to pieniędzy, to skąd będziecie mieć pieniądze na doprowadzenie takiego psa do stanu zdrowia? Przerażające jest to, że jeśli te osoby nie dostaną tego psa teraz za darmo, to znajdą takiego psa za 200-300 zł w internecie i zapłacą za niego. Tym samym napędzą ten cholernie zły biznes.

Bardzo chciałabym, żeby ludzie pomagali. Nie krzywdzili. Nie rzucali się na psy w typie rasy, jak na crocsy w Lidlu, tylko zastanowili się nad tym, czy taki pies pasuje do nich. Nie do ich tlenionych włosków, torebuni, córuni czy innego gówna, które im się w głowie uroiło. Żeby zastanowili się, czy dadzą radę spacerować z psem minimum te dwie godziny dziennie. Nie po galeriach handlowych, tylko po parku, zapewniając psu aktywnie spędzony czas. Tak, małe psy tez potrzebują ruchu. Yorki, Jack Russel Terriery, Pinczery, to wszystko są aktywne zwierzęta, nie ozdoby. Chciałabym, żeby osoby, które po materiale w telewizji stają się wojującymi miłośnikami malutkich, modnych psinek, zrozumieli, że przez takie typy osób powstają pseudohodowle. Przez typy łowców promocji, uaktywniających się, gdy tani bądź darmowy pies w typie rasy, staje się dostępny. Wiem, że te wszystkie oburzone panienki, których "pomoc" została odrzucona, nie pogardzą inną tanią psiną.
A skąd biorą się tanie psiny? Z pseudohodowli. A tak właśnie wyglądają pseudohodowle. To syf i cierpienie zwierząt. Nawet jeśli na fotkach prezentuje się czysta psinka i kochane szczeniaczki, to gdzieś w piwnicy, ślepa od ciemności, rodzi inna suka - produkująca, nie pozująca.

Promocja trwa do wyczerpania suki

Chciałabym też zaapelować: zrozumcie. Pies rasowy ma metrykę, a w niej widnieją dane przodków. Nie tylko imię matki i ojca. Są też dziadkowie, pradziadkowie. A wszystkie "Kluby miłośników XXX", to twory powstałe po to, aby zarabiać na oszukiwaniu. Jeśli "hodowca" wmawia wam, że sprzeda szczeniaka tylko za 500 zł i nie musicie dokupować do niego rodowodu za 1000 zł, to nie jesteście szczęściarzami, którym trafił się tańszy rasowy pies. Daliście się zrobić w konia pseudohodowcy. I nie wiecie co wam wyrośnie z tego psiaka. Zupełnie jak ze zwykłego kundelka, który w niczym nie jest gorszy od waszego nowego zakupu.

Tak samo nie rozumiem internetowych "usprawiedliwiaczy", którzy walczą o ... godność (?) podrzucaczy psów. Piszą, żeby tego nie krytykować, bo przecież nadal popularną opcją w Polsce jest zabicie szczeniaków, a nie pozwolenie im żyć i podrzucenie "problemu" komuś innemu. Zamiast krytykować i apelować o sterylizowanie (ludzie, to tylko 100-200 zł! A jest czas, gdy są akcje sterylizacyjne, gdy jest to tańsze), wolą usprawiedliwiać tych ludzi, bo przecież mogli zabić. Wysyłajmy zatem kartki z podziękowaniami "A mogliście zabić. Dziękujemy!". Może wtedy zaczną zostawiać namiary na siebie. Uczmy siebie i innych odpowiedzialności za to, co przygarnęliśmy. Na jakiekolwiek formy porzucania czy znęcania się nie ma usprawiedliwienia. A łaskawe darowanie życia innej żywej istocie nie jest łaską, jest pieprzonym obowiązkiem właściciela. Tak, jak i zapewnienie tym szczeniakom domów, skoro już bezmyślnie pozwoliliśmy na rozmnożenie się.

Mam nadzieję, że zrozumiecie cokolwiek z tego, apelu zwykłej miłośniczki psów, nie osoby z fundacji, która tak "utrudnia" życie miłośnikom (darmowych) modnych piesków. Mam też nadzieję, że ten mały wstęp zachęci was, do zagłębienia się w tematykę, że poczytacie cokolwiek na temat psów, które chcecie - psychiki ich rasy, zapotrzebowania. A także, że przeczytacie artykuły osób, które zajmują się psami i spokojnie (jak ja to podziwiam!) tłumaczą po raz setny, że nie mogą oddać psa pierwszej lepszej osobie, która myli chęć pomocy z chęcią bycia modną.

Ostatni apel: Jeśli twierdzicie, że nie zależy wam na PAPIERKU jakim jest rodowód, bo np. nie chcecie psa wystawiać, to nie kupujcie psa z PSEUDOHODOWLI, która łaskawie nie policzy wam za rodowód i nawet go nie pokaże (bo go nie ma!). Jedźcie do schroniska, weźcie jakiegoś psa na spacer, sprawdźcie czy PASUJECIE do siebie. Dobierzcie psa do swoich możliwości: metrażowych, czasowych i osobowości. Ba, kierujcie się też preferencjami co do wyglądu, jasne. Nie mówię, że macie adoptować tylko kundelki. Uwierzcie, że w schroniskach są psy w typie rasy nie tylko po tak ogromnych interwencjach.

Poczekajcie, poszukajcie, dobierzcie siebie do psa i psa do was. To nie promocja w Lidlu, nie trzeba się wykłócać o "rasowca" w internecie i odgrażać schroniskom czy fundacjom. Jeśli nie dostajecie danego "modnego" psa, to może warto się zastanowić także nad sobą i tym, co wami kieruje. Szczególnie jeśli nie chce wam się nawet czytać opisu tego, jak zaadoptować psa i porad związanych z tym, tylko po 5 razy pytacie o to pod zdjęciem "słodziaczka". Doświadczeni ludzie często widzą te motywy. Jednak obawiam się, że pewne typy osób nigdy nic nie będą mieć sobie do zarzucenia...

Polecam do poczytania:  

O modnych joreczkach
Adopcja psów z opisywanej interwencji
Strona Psia Mać! 
Co to metryka, rodowód, kiedy się go otrzymuje?

Jesteś ze Śląska i chcesz pomóc? Zacznij od walentynek z sercem i weź bezdomniaka na spacer: kliknij w wydarzenie i spotkajmy się tam!

RELATED POSTS

6 komentarze

  1. Bardzo rzetelnie, dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć.
    W swoim wpisie wyrażasz nadzieję, że czytelnicy zrozumieli cokolwiek z tego, jak piszesz, "apelu". Doskonale, że użyłaś słowa "cokolwiek" - cokolwiek zrozumiałam, ale niewiele. Dwie uwagi: po pierwsze, twój wpis trąci hipokryzją. Najpierw wspominasz o tym, że każda akcja promowana przez fundacje i schroniska, napędza rzesze ludzi, którzy nagle, bez wcześniejszego zainteresowania sprawą zwierząt, zaczynają w owych akcjach uczestniczyć i są to często działania nieprzemyślane. A pod koniec swojego wpisu zachęcasz do udziału w JEDNODNIOWEJ akcji walentynkowej, co więcej, sama chcesz wziąć w niej udział. Świetnie, naprawdę świetnie, że w ten JEDEN dzień w roku schroniskowe psy zostaną wyprowadzone na długi spacer. A co z pozostałymi dniami?
    Po drugie, wrócę myślą do wątku zrozumienia, a raczej braku zrozumienia. Wytłumacz mi proszę, bo naprawdę chciałabym wiedzieć, co znaczą te zdania (pozwól, że zacytuję): "Tak samo nie rozumiem internetowych "usprawiedliwiaczy", który walczą o ... godność (?) podrzucaczy psów. Piszą, żeby tego nie krytykować, bo przecież nadal popularną opcją w Polsce jest zabicie szczeniaków, a nie pozwolenie im żyć i podrzucenie "problemu" komuś innemu".
    Droga blogerko, bardzo chciałabym podyskutować z Tobą o tematyce, jaką poruszyłaś, ale niestety, za nic nie pojmuję gramatyki tych słownych zlepków. Tak sobie o tym myślałam i doszłam do wniosku, że wolę poczytać artykuły z "Gościa Niedzielnego", bo choć kompletnie nie zgadzam się z poglądami autorów tegoż pisma, to przynajmniej jestem w stanie odnieść się do ich treści, które są skonstruowane w sposób zrozumiały.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do udziału w jednodniowej akcji podkreślając, że można ZACZĄĆ w najbliższy weekend pomagać. Zacząć i nie ma tu mowy o zakończeniu po tym. Dlaczego warto wybrać się do schroniska na najbliższą akcję? Żeby ludzie zobaczyli, że w ich regionach też są potrzebujące psy i jeśli odrzucono ich kandydaturę do adopcji w schronisku w innej części kraju, to mogą pomagać u siebie. POMAGAĆ a nie POMÓC raz. Podkreślam, to czynność niedokonana i trwa.
      Nie jest to ani pierwszy ani ostatni raz kiedy pomagam zwierzętom, więc nie widzę tu hipokryzji. Ale rozumiem, że następnym razem mam podać wyciąg z konta i dokumentację zdjęciową, aby nie było wątpliwości co rozumiem przez "zacząć"? ;)

      Usuń
  3. Masakra, już wolę jak trzymają te pieski przebrane w różowiutkie seterki w torebusiach i są nadopiekuńczy, niż tak..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście! Jednak warto pamiętać, że pies to żywa istota i nie służy tylko do przebieranek. A niestety, nie każdy rozumie, że np. York, pomimo swoich rozmiarów, to też pies i MUSI mieć zapewnioną odpowiednią ilość ruchu. Ostatnio usłyszałam opowieść o tym, jak pewni państwo nauczyli korzystać takiego psa z kuwety, żeby z nim nie wychodzić. Usłyszałam pytanie od opowiadającego "Pies jest mały, więc to chyba ok?".
      Nasza Megi też ma kurtkę. Różową! Nosi ją w mocno niesprzyjających warunkach pogodowych, bo inaczej zwyczajnie nie chce wyjść siku albo trzęsie się i wiem, że bez tego spacer jest dla niej mniej komfortowy. Za to, gdy pogoda jej odpowiada, bardzo chętnie chodzi z nami po parku przez 2 godziny i spędza urlop w górach. Zachowuje się jak pies. Bo nim jest, pomimo tego, że waży niecałe 3 kilo. Dla niektórych mogę męczyć psa, bo ma kurtkę. Różową, bo to zabawne. Jednak nie wyobrażam latem stroić jej w sukienki, dlatego, że mam taki kaprysik. Mogę być nadopiekuńcza dla tych, co uważają, że pies powinien być na dworze. Jednak ja znam swojego psa i wiem, jak o niego dbać. Szanuję jego charakter i potrzeby. Wyważenie tego wszystkiego jest bardzo ważne, bez popadania w skrajności i o to właśnie mi chodzi.

      Usuń
  4. Dlatego jestem za kupowaniem psów z rzetelnych hodowli, albo adopcją ze schroniska. Pseudohodowle to naprawdę jest plaga, najgorsze,że ludzie tylko je podsycają kupując tam biedne zwierzaki. Nie będzie popytu, nie będzie przestępstw :<

    OdpowiedzUsuń